Jan Strzeżek, zastępca rzecznika Porozumienia

- Jeżeli będziemy dalej szli tą drogą, to pewnego dnia znajdzie się ktoś, kto uzna, że trzeba wprowadzić „lex Nizinkiewicz” i wprowadzić ustawę, która zabroni panu redaktorowi zabroni funkcjonowania w Polskich mediach. To byłoby po prostu głupie - mówił w rozmowie z Jackiem Nizinkiewiczem Jan Strzeżek, zastępca rzecznika Porozumienia, komentując projekt tzw. „lex TVN”.

Projekt nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji, tzw „lex TVN”, złożyła grupa posłów Prawa i Sprawiedliwości. Nowelizacja dotyczy przepisu dotyczącego nadawania koncesji nadawcom radiowo-telewizyjnym należącym do kapitału zagranicznego. Wzbudził on oburzenie opozycji, która zarzuca PiS-owi kneblowanie niewygodnych dla rządu mediów, Komisji Europejskiej, która, obawiając się o wolność słowa w Polsce będzie się projektowi nowelizacji „przyglądać”, a także Stanów Zjednoczonych, które ostrzegły, że planowane zmiany uderzają w podstawy demokracji.

Projekt trafił do komisji kultury, która będzie się nim zajmować we wtorek. Jan Strzeżek, zastępca rzecznika Porozumienia, zadeklarował w rozmowie z „Rzeczpospolitą”, że w obecnym kształcie ustawa jest dla jego ugrupowania „nie do przyjęcia”.

- Dosłownie po tym, jak skończymy naszą rozmowę, pędzę do Sejmu, żeby razem z posłami Stanisławem Bukowcem i Moniką Pawłowską przedstawić nasze poprawki do „lex TVN” - zapowiedział. - Będziemy chcieli, żeby nasze kraje sojusznicze były wyłączone z katalogu państw, które nie mogą w Polsce prowadzić telewizji, bo wychodzimy z założenia, że blokowanie możliwości nadawania którejkolwiek ze stacji jest po prostu złe i nie mieści się w naszej wizji wolnego kraju - tłumaczył.

Strzeżek stwierdził, że „absolutnie nie rozumie”, dlaczego do tej pory nie została przedłużona koncesja na nadawanie dla TVN24, choć wniosek w tej sprawie został złożony w lutym 2020 roku. - Zdaję sobie sprawę, że może niektórzy nie lubią TVN-u, ale nie o to w tym chodzi. Nie chodzi o to, żeby dziennikarze czy stacje telewizyjne były kibicami, czy żeby politycy uważali się za managerów piłkarskich i mogli stacje telewizyjne albo radiowe wyrzucać z boiska. Nie można zabraniać nikomu nadawania. To jest po prostu niewłaściwe - ocenił.

- Nie wiem, jak wygląda ten wniosek od strony formalnej, ale od strony czysto pragmatycznej, czysto ludzkiej, nie widzę żadnej okoliczności, która mogłaby sprawić, że jedną z największych telewizji w Polsce po prostu pozbawia się możliwości funkcjonowania. To nie jest jakaś malutka, lokalna stacyjka, to nie jest drobna antena. To jedna z największych telewizji w Polsce. I fakt, może niektórzy nie lubią pewnego jej profilu ideowego czy sposobu przedstawiania narracji, ale to nie chodzi o to, żeby wszyscy byli tacy sami. Nie chciałbym żyć w Polsce, w której jest tylko jedna narracja, w której można myśleć i przedstawiać ją tylko w jeden określony sposób. To już było i to się nie sprawdziło, w drugiej połowie XX wieku w Polsce. Niech każdy nadaje i przedstawia narrację taką, jaką chce - mówił wicerzecznik Porozumienia.

- W ogóle trochę abstrakcyjna jest ta dyskusja o tym, że będziemy w tej chwili ustalać, które z obecnie funkcjonujących mediów mogą działać, a które nie. Jeżeli będziemy dalej szli tą drogą, to pewnego dnia znajdzie się ktoś, kto uzna, że trzeba wprowadzić „lex Nizinkiewicz” i wprowadzić ustawę, która zabroni panu redaktorowi zabroni funkcjonowania w Polskich mediach. To byłoby po prostu głupie - dodał Jan Strzeżek.

Polityk Porozumienia wyjaśnił, że poprawki, które do „lex TVN” składa jego partia, zakładają „wyłączenie z katalogu państw, które nie mogłyby mieć swoich mediów w Polsce, krajów OECD, czyli w ten sposób Stany Zjednoczone, Kanada, Australia, mogłyby mieć swoje media w kraju, a te media, które są w tej chwili w Polsce, mogłyby czuć się absolutnie bezpieczne”. - To jest nasz warunek, z którego nie mamy zamiaru rezygnować. Jeżeli on nie zostanie spełniony, to Porozumienie tej ustawy nie poprze. Tu nie ma jakiejś opcji awaryjnej. W zakresie obrony mediów nie będziemy szukali odcieni szarości - zapowiedział.

Jego zdaniem projekt „oględnie mówiąc nie ma zbyt wielu szans, żeby został zaakceptowany” przez Senat. - Później powrót do Sejmu i wtedy, mam nadzieję, że to weto Senatu zostanie utrzymane - dodał.

- W moim pojmowaniu państwa i roli ustawodawczej (…) nie mieści się to, że będziemy teraz zakazywać poszczególnym stacjom nadawania w Polsce, albo znacząco utrudniać ich funkcjonowanie. To naprawdę mogłoby doprowadzić do sytuacji, że dzisiaj by się nam nie spodobał TVN, a za parę lat ktoś może uznać, że nawet nie bezpośrednio jakaś stacja, któryś dziennikarz po prostu jest taki, że nie powinien funkcjonować w Polsce - podsumował Strzeżek. Jednak rozważania o tym, czy Porozumienie mogłoby wyjść w koalicji z PiS, gdyby „lex TVN” zostało uchwalone, nazwał „political fiction”.

- To po co to wszystko? - spytał Strzeżka Jacek Nizinkiewicz. - Sam chciałbym wiedzieć. To jest doskonałe pytanie, które trzeba zadać autorom tego wniosku. Starałem się wsłuchać w uzasadnienie chociażby Marka Suskiego czy innych polityków, którzy podpisali się pod tym wnioskiem i nie wiem. Chciałbym zrozumieć, ale naprawdę nie wiem - odpowiedział polityk Porozumienia.

fot. tv.rp.pl
Prowadzący