Blokując fundusz odbudowy odcięlibyśmy całą UE od 750 miliardów euro, w tym Polskę od 58 miliardów euro – wskazywał rozmówca Zuzanny Dąbrowskiej.
Prof. Bogusław Liberadzki, europoseł Lewicy, skomentował ostatni spór, do jakiego doszło w ramach opozycji. Powodem była decyzja Lewicy, by poprzeć europejski fundusz odbudowy.
- To nie jest awantura pomiędzy Lewicą i KO, ponieważ my takiej awantury nie wszczynaliśmy. Po drugie, mieliśmy wszelkie przesłanki, żeby zakładać, że KO poglądy, które wypowiadała przez ostatnie miesiące traktuje prawdziwie. Wtedy brzmiały one następująco: „trzeba ratyfikować fundusz odbudowy, to jest Polsce absolutnie niezbędne, ten kto opowie się przeciw ratyfikacji jest zdrajcą”. Odnosimy także wrażenie, że KO stała się zazdrosna, że Lewica zdobyła się na odwagę i powiedzenia głośno, że należy ratyfikować fundusz odbudowy. Aczkolwiek nie bezwarunkowo - postawiliśmy przecież swoje warunki – ocenił eurodeputowany Lewicy.
Bogusław Liberadzki wskazywał także na to, jakie problemy spowodowałoby nie przyjęcie funduszu odbudowy dla krajów UE, w tym również dla Polski. — Blokując fundusz odbudowy odcięlibyśmy całą UE od 750 miliardów euro – a Polskę od 58 miliardów euro. Te pieniądze są przewidziane jako specjalny wysiłek w celu odbudowy gospodarki po pandemii – mówił polityk Lewicy.
Profesor przedstawił również mechanizm, który ma na celu dopilnowanie, by pieniądze z funduszu odbudowy były wydatkowane właściwie. - Mechanizm, który uniemożliwiłby władzy oszustwa jest już uzgodniony. Podstawowym instrumentem tego mechanizmu jest Komitet Monitorujący, który będzie się zajmował każdym istotnym wydatkiem z tego funduszu. Komitet Monitorujący zmierza nie do upolitycznienia procesu, a uspołecznienia procesu decyzyjnego. Rząd zgodził się, że by w tym komitecie byli przedstawiciele związków zawodowych, przedstawiciele pracodawców i marszałkowie, wybrani przez swoje organizacje, a nie wskazani przez rząd – mówił gość Zuzanny Dąbrowskiej.