W tym momencie mamy co mamy, dużo się w tych danych nie zgadza. Bałagan jest nadal, ale on jest inny, dotyka innych aspektów danych - mówił rozmówca Jacka Nizinkiewicza.
- Chaos informacyjny dotyczył też mediów, które dużo się nauczyły przez ten rok. Wiele się zmieniło na lepsze, ale nadal - moim zdaniem - społeczeństwo nie jest informowane tak, jak powinno być - mówił Rogalski.
Pytany o informacje podawane przez rząd Rogalski przyznał, że "trudno obecnie weryfikować czy są one wiarygodne", bo "Ministerstwo Zdrowia stało się jedynym źródłem danych epidemicznych".
- W tym momencie jedyna możliwość weryfikacji to to, jak sytuacja, którą widzimy w danych, ma się do rzeczywistości: relacje lekarzy, zajętość łóżek czy respiratorów - mówił analityk.
- Ja w tej chwili patrząc na dane, które podaje Ministerstwo, ja im wierzę, nie widać nieprawidłowości, które wskazywałyby, że ktoś macza w nich palce - ocenił.
- Najgorsze na pewno jeszcze przed nami, ale widać, że epidemia traci impet - ocenił obecną sytuację epidemiczną Rogalski. Analityk zwrócił uwagę, że np. wczoraj, tydzień do tygodnia, liczba zakażeń koronawirusem w województwie warmińsko-mazurskim, w którym sytuacja była najgorsza, zmniejszyła się.
- Im bliżej szczytu, a on moim zdaniem jest na horyzoncie, tym te wzrosty będą wolniejsze, ale będą nam jeszcze towarzyszyć dwa tygodnie - stwierdził analityk.
- Sam szczyt nie oznacza, że po nim już będą tylko spadki. Szczyt może być płaski - zaznaczył Rogalski.
Jednocześnie Rogalski stwierdził, że - jego zdaniem - obecna fala epidemii koronawirusa w Polsce jest ostatnią tak dużą falą, w związku z spodziewanymi postępami programu szczepień.