Prof. Jarosław Flis, socjolog

Możliwe jest że dojdzie do połączenia sił Szymona Hołowni i KO i powstanie Koalicja „jeszcze bardziej obywatelska”. Stan, który widzimy dziś, czyli taki, w którym oba te ugrupowania mają podobną siłę, wydaje się nietrwały – mówił gość Zuzanny Dąbrowskiej.

W rozmowie z Zuzanną Dąbrowską prof. Jarosław Flis przypomniał, że często w ostatnich latach nowe ugrupowania zagnieżdżały się na scenie politycznej. - Pytanie czy sezon na takie partie właśnie nie mija - dodał jednak.

Zdaniem profesora „widzieliśmy już tyle razy klepsydry Platformy Obywatelskiej, ale szybko może się okazać, tak jak po pojawieniu się Palikota czy Nowoczesnej, że pogłoski o śmierci PO są co najmniej przedwczesne”. Socjolog podkreślił, że PO ma w konkurencji z Polską 2050 trochę więcej atutów. - Ale bez wątpienia też nie widać, żeby szczególnie starała się z nich skorzystać - dodał. - Możliwe, że dojdzie do połączenia sił Szymona Hołowni i KO i powstanie Koalicja „jeszcze bardziej obywatelska”. Stan, który widzimy dziś, czyli taki, w którym oba te ugrupowania mają podobną siłę - wydaje się nietrwały - ocenił.

W opinii Flisa pewne jest jedno: na dwa lata przed wyborami za wcześnie jest na ostateczne „manewry partyjne”. - Ale miejsca dla czterech podmiotów po stronie opozycji nie ma, taki podział byłby prezentem dla PiS. Wiadomo bowiem, jaki jest wynik arytmetyczny: każdy podział ugrupowania na dwie listy odpowiada mniej więcej stracie punktu procentowego - tłumaczył.

Socjolog zaznaczył jednak, że doszło do połączenia sił głównych ugrupowań opozycji, oznaczałoby to, że ok. 2,5 procent wyborców ze skrzydeł partyjnych „oddali się, rozczarowane, że nie ma na kogo głosować, a to oznacza, że to się nie opłaca”. - I takie właśnie były wnioski z wyborów europejskich – podkreślił profesor. - To była nauczka. Z kolei w parlamentarnych, PiS bliskie było utraty większości w Sejmie, co ostatecznie dokonało się w wyborach senackich. W Senacie połączenie sił było możliwe, ale być może było tak dlatego, że istniała możliwość głosowania na swoich kandydatów w Sejmie, bez konieczności zbyt daleko idących kompromisów. Tam mogli zagłosować ci, którzy kochają swoje partie, a w Senacie już można było zagłosować taktycznie – wyjaśniał Jarosław Flis.

Prowadzący