Gościem najnowszego odcinka podcastu „Powiedz to kobiecie” jest aktorka Marieta Żukowska, odtwórczyni głównej roli w „Próbie Łuku” Łukasza Barczyka. 6 czerwca film wszedł do kin studyjnych w całej Polsce.
Marieta podkreśla, że udział w tym projekcie był dla niej niezwykle ważny – stanowił bowiem nie tylko wyzwanie artystyczne, ale stał się swego rodzaju terapią, pozwolił uporać się ze stratą, której przez lata nie umiała zaakceptować.
– Życie jest przewrotne: radosne i bolesne, takie słodko-gorzkie. Kiedy urodziłam córkę, zmarł mój tata. To we mnie zrodziło bunt wobec życia. Jak to możliwe, pytałam samą siebie? Przecież na reklamach wczesne macierzyństwo wygląda zupełnie inaczej, jak największe szczęście, prawda? A tu taki los postawił przede mną takie trudne zadanie. Pamiętam, że gdy jechałam na pogrzeb, to postanowiłam być kobietą silną, chciałam wyglądać najpiękniej, nie rozpłakać się i dumnie, z godnością dźwigać bieg losu. Zamroziłam się w porcelanową lalkę. Założyłam obcasy, pomalowałam usta czerwoną szminką. Dzisiaj sobie myślę, że to był absurd. Niby pożegnałam mojego tatę, ale tak naprawdę, w sercu, w ogóle go nie pożegnałam. Zablokowałam emocje. Nie było we mnie zgody na nie, nie miałam czasu, trzymałam wtedy w końcu przy piersi miesięczną dziewczynkę, na której musiałam się skupić. Jak pojawiła się rola w filmie „Próba Łuku”, to wiedziałam, że przyszła w odpowiednim momencie, czyli 10 lat po tym, jak tata odszedł. Główna bohaterka też miała się zmierzyć ze swoją traumą, choć inną od mojej – mówi artystka.
Wspólna praca: Marieta Żukowska jest żoną Łukasza Barczyka
Scenarzysta i reżyser filmu, Łukasz Barczyk, prywatnie jest mężem Mariety. Zapytana, czy bycie w tak bliskiej relacji ułatwia pracę na planie, czy też bywa przeszkodą, odpowiada: – Pracowałam już kiedyś z Łukaszem. Zagrałam w „Nieruchomym Poruszycielu”– ten film wymagał ode mnie, wtedy 24-letniej aktorki, niezwykłej odwagi. Jak teraz sobie myślę o tym, czy zdecydowałabym się raz jeszcze na taką rolę, to raczej miałabym dużo wątpliwości. Ale wydaje mi się też, że wszystkie role przychodzą w tym momencie, w którym mają do nas przyjść. Z Łukaszem pracuje się wspaniale, to taki rodzaj przygody. Łukasz jest bardzo inteligentny, wie dużo rzeczy. Natomiast fakt, że jesteśmy małżeństwem, przekłada się na to, że bywa wobec mnie najbardziej surowy ze wszystkich osób na planie. Powinnam siedzieć w jego myślach i wykonywać właściwie jego zadania. Plan filmowy to jest jedna wielka wojna. I jak już jesteś na tej wojnie, to chcesz mieć sprzymierzeńców, którzy broń Boże, nie będą ci dokładali kolejnych pytań, bo trzeba wciąż walczyć z czasem i z różnymi emocjami, kreować rzeczywistość. A najważniejszy jest cel nadrzędny. Oboje jednak wiemy, że nie chcemy sobie zrobić krzywdy. Piękne jest też to, że dwoje ludzi wspólnie coś tworzy, to bardzo łączy. Plusów bycia razem jest więc o wiele więcej niż minusów – mówi Marieta i dodaje, że rola w filmie „Próba Łuku” zmieniła ją jako kobietę. Pozwoliła dojrzeć, zaakceptować własne słabości i dodała wiary we własne możliwości.