Miliarder Elon Musk wykupując Twittera zapowiedział, że chce przywrócić wolność słowa w internecie. Ile ta deklaracja ma wspólnego z rzeczywistością i jak wpłynie na jeden z najpopularniejszych serwisów społecznościowych na świecie? Zmienia się też pozycja innej popularnej platformy internetowej – Netflixa. Serwis traci użytkowników, a do dyskusji wciąż wraca temat poprawności politycznej promowanej w produkcjach giganta streamingu. Czy odbiorcy zaczynają się odwracać od progresywności Netflixa? Kto ma teraz największy wpływ na srebrny ekran? O tym w podcaście „Posłuchaj, Plus Minus” rozmawiają redaktorzy Michał Płociński i Marcin Kube.
- Elon Musk miał dotychczas opinie internetowego trolla, który lubi dla zabawy rozsierdzać swoich followersów i krytyków. Teraz okazało się, że jest to poważna sprawa. Jeśli dotychczas ignorowano jego zachowania, to teraz postanowiono go dosyć wyraźnie uplasować i zażądano deklaracji: czy jest bliżej prawicy, lewicy, czy może jest progresywny. I wtedy dopiero będzie można powiedzieć, czy Twitter pozostanie wolny – ocenia Marcin Kube.
- Netflix jawnie chwali się polityką równościową, parytetową, genderową, pomysłami na budowanie wizerunku, z tego podejścia stworzyli już markę na świecie – mówi Kube. - Wielkomiejska młodzież jest nastawiona liberalnie i progresywnie, zwłaszcza w USA. To jest matecznik Netflixa, jego baza. Trudno, żeby Netflix robił teraz ultraprawicowe seriale dla widzów z Nowego Jorku czy San Francisco – dodaje.
Ilustracja: Konrad Siuda