Dla jurorów tegorocznego plebiscytu „Młodzieżowe Słowo Roku” najciekawszym słowem było „czemó”. Znaczenie jest standardowe, ale nikt nie wie, dlaczego na końcu wyrazu jest „ó”. A może to po prostu „o” z akcentem?
„Młodzieżowe Słowo Roku” jest zawsze tylko jedno. Zostaje nim to, które zdobyło najwięcej głosów internautów. W tym roku nie było zaskoczeń, bo w zakładach bukmacherskich najlepsze notowania miały dwa: skibidi i sigma.
Skąd biorą się młodzieżowe słowa?
Ale o nie jedyne ciekawe, młodzieżowe słowa, które znalazły się w finałowej dwudziestce. Warto zwrócić uwagę także na takie jak aura, azbest, brainrot czy czemó. – Nam, jurorom, najbardziej spodobało się właśnie to osotatnie. Zastanawiamy się nad pisownią i nie wiemy. Czy to może jest „o” z akcentem – pyta w podcaście „Szkoła na nowo” Bartek Chaciński, wicenaczelny tygodnika „Polityka” i jeden z jurorów plebiscytu.
Bartek Chaciński tłumaczy, że niektóre słowa nawiązują do nietypowych trendów, które wyrosły w sieci. – „Azbest” to przykład na to, jak zjawiska memiczne z TikToka przenikają do języka młodzieży. Są profile, które zajmują się budowlanką, patodeweloperką. To się rozprzestrzenia wirusowo – mówi Chaciński, podkreślając, że „azbest” ma w sobie coś ironicznego, niebezpiecznego i dziaderskiego.
Ciekawym zjawiskiem jest świadome używanie słów, które trudno zdefiniować. –Język młodzieżowy staje się formą buntu przeciwko starszym. Jeśli my nie rozumiemy, co znaczy „skibidi” czy ‚azbest’, to młodzi mają przewagę – zauważa Chaciński. Tego typu słowa są często zbitkami memów, gestów i choreografii z internetu.
Z kolei niektóre terminy, jak „bambik” czy „sigma”, wywodzą się bezpośrednio z gier. – „Bambik” to żółtodziób z Fortnite’a, który nie ma V-dolców – tłumaczy Chaciński. – Z kolei „sigma” to postać silna, niezależna, wzorowana na popularnych archetypach z internetu. To pokazuje, jak ważny w życiu młodzieży stał się świat gier i treści online. To słowo pojawiło się w tym plebiscycie już po raz kolejny. A ponieważ użył je już Donald Tusk w stosunku do Mateusza Morawickiego, weszło do powszechnego obiegu.
Od czego młodzieży mogą „gnić mózgi”?
Ważnym słowem jest „brainrot”, czyli „gnicie mózgu”. Jest to słowo, które pojawia się także w podobnych plebiscytach za granicą. A w Polsce służy ono np. do określenia młodszych dzieci, które w internecie sięgają po niezbyt wyszukane treści. – „Brainrot” to gnicie mózgu od oglądania głupich treści takie jak „Skibidi Toilet”– mówi Chaciński. Jak dodaje, to słowo pokazuje, że również młodzi widzą negatywne skutki przesadnego korzystania z mediów społecznościowych.
Chaciński podkreśla także, że język młodzieży może być świetnym punktem wyjścia do lekcji w szkole. – Można by wykorzystać plebiscyt jako pretekst do rozmowy o języku, znaczeniach słów i ich ewolucji. To pokazuje młodym, że język jest żywy i że mają na niego wpływ – sugeruje ekspert.