Prof. dr hab. Krzysztof Pyrć, wirusolog

Jesteśmy w takim trudnym momencie, w którym wiemy już, jak kontrolować pandemię, mamy nadzieję, że wiemy, jak sobie poradzić, by nie doprowadzić do kompletnej katastrofy, natomiast jeżeli przestaniemy się pilnować, to na szczepienia w tym momencie nie ma jeszcze co liczyć - mówił gość Jacka Nizinkiewicza.

- Przynajmniej widać jakieś światełko w tunelu - powiedział prof. Pyrć, pytany o to, na jakim etapie walki z pandemią się znajdujemy. - Pojawiające się doniesienia o szczepionkach są bardzo optymistyczne. W dalszym ciągu czekam, aż Europejska Agencja Leków (EMA) potwierdzi, że faktycznie te dane, które są prezentowane, są tak dobre, jak firmy to przedstawiają. Natomiast nie ma co ukrywać, że do końca pandemii jeszcze został nam kawałek drogi - mówił gość Jacka Nizinkiewicza.

- Weszliśmy w sezon zimowy, niestety idealny dla wirusa, nie dla nas. I musimy się pilnować. Widzimy w tym momencie, co się dzieje w krajach, które się nie pilnują. U nas widać powolne spadki – dalej ta sytuacja jest niedobra, natomiast zatrzymał się ten taki wzrost dynamiczny. Natomiast wszystkie kraje, w których rozluźniono chociaż trochę zasady, niestety teraz idą ostro w górę - zauważył wirusolog.

Zdaniem prof. Pyrcia „oczywiście całe społeczeństwo powinno się zaszczepić”. - Natomiast w tym momencie próba zmuszenia wszystkich, żeby się szczepili, może przynieść odwrotny efekt. Nikt nie lubi być do czegoś zmuszany, więc jeżeli ktoś się nie będzie chciał szczepić, to się po prostu nie zaszczepi, nikt mu krzywdy za to nie zrobi, ani nie będzie go za to specjalnie gonił. Ale im więcej osób się nie zaszczepi, tym większe ryzyko, że nie wrócimy w najbliższych latach do takiej normalności, jaką znamy sprzed 2020 roku - podkreślił.

- Rozmawiamy nie o tym, czy ta szczepionka jest zgodna z czyimiś poglądami czy nie. Rozmawiamy o tym, że wszyscy próbujemy wrócić do tego, co było wcześniej - że możemy spokojnie wyjść na ulicę, podróżować, normalnie pracować. Jeżeli więc ktoś nie ma przeciwwskazań i się nie zaszczepi, to siłą rzeczy dokłada swoją cegiełkę do tego, że będzie to trwało rok albo i dłużej, niż powinno - powiedział gość Jacka Nizinkiewicza.

Na pytanie o obawy przed szczepieniami na koronawirusa wirusolog zwrócił uwagę, że odbyły się już badania przedkliniczne oraz kliniczne I, II i III fazy, w przypadku szczepionek firmy Pfizer i Moderna. - ENA oceni, czy na pewno wszystko zostało zrobione rzetelnie, natomiast nie zostały zaniedbane żadne badania i etapy - mówił.

- Ta szczepionka została przebadana już na kilkudziesięciu tysiącach osób i nie stwierdzono jakichś poważnych objawów czy efektów szczepienia w ciągu kilku miesięcy. Zazwyczaj jeśli jakieś obserwujemy, to są one widoczne właśnie w ciągu tych kilku miesięcy. Tutaj takich efektów nie widać. Pamiętajmy jeszcze o jednej rzeczy – postawmy sprawę w kontekście. Nie mówimy teraz o zaszczepieniu przeciwko jakiejś wirtualnej chorobie, tylko mówimy tak: „jeżeli ktoś się nie zaszczepi, to w najbliższych latach zachoruje. I to na pewno zachoruje, to się na pewno wydarzy”. Jeżeli zachorujemy, to wiemy, że są efekty uboczne i to nie tylko takie, że ktoś będzie się czuł źle, będzie miał objawy grypopodobne, bo pomijając ryzyko po prostu śmierci, również w młodszych grupach wiekowych, to wiemy, że u części osób ten wirus pozostawia trwałe ślady – w płucach, sercu, naczyniach krwionośnych i układzie nerwowym. One na pewno się pojawiają. Porównujemy to do szczepionki, która na kilkudziesięciu tysiącach osób nie wykazała żadnych objawów ubocznych - przekonywał prof. Krzysztof Pyrć.

Prowadzący