Tak, mam obawy, nie będę tutaj zgrywał chojraka. Jeden z moich przyjaciół, współpracowników, zmarł, dwa lata młodszy ode mnie - mówił o sytuacji epidemicznej w Europie gość Zuzanny Dąbrowskiej.
Czarnecki mówił, że w swoim otoczeniu ma ok. 20 osób, które przeszły COVID-19. - Niektóre bardzo ciężko, to osoby mające czterdzieści parę, pięćdziesiąt lat - podkreślał.
Symulacje, które ja widziałem zakładały, że od połowy października nastąpi spadek liczby zakażeń i ofiar, spodziewano się nawrotu w grudniu. Dotychczas bardzo precyzyjne analizy miały miejsce do czerwca. Potem eksperci nie przewidzieli tego wzrostu w kopalniach. Teraz jest jak widzimy. To nasza wspólna troska. Przestrzegam przed rozgrywaniem tego politycznie - mówił europoseł PiS.
- Ja pamiętam eksperci mówili: jesienią się zacznie, tylko niedoszacowali skali tego zjawiska, skali pandemii - mówił także europoseł.
To co jest przed nami jest, w jakimś sensie, nieznane. Trzeba się do tego przygotować. Wydaje się, że te przygotowywania są w sposób profesjonalny robione - przekonywał.
Europoseł przyznawał też, że wiele krajów spóźniło się z reakcją na pandemię. W tym kontekście wymienił m.in. USA i Wielką Brytanię. - Okazuje się, że lewica nie ma monopolu na złe decyzje - mówił dodając, że Donaldowi Trumpowi byłoby dużo łatwiej zapewnić sobie reelekcję, gdyby nie zlekceważył zagrożenia związanego z epidemią.
Nikogo nie oskarżajmy, to nie jest droga efektywna, trzeba raczej zachęcać do pracy, także do poświęcenia - mówił Czarnecki pytany o to, czy spodziewa się kolejnych ataków polityków PiS na lekarzy i zarzucania im tego, że nie wszyscy angażują się w walkę z COVID-19 (sugerował to m.in. wicepremier Jacek Sasin).