Byłoby dobrze, gdyby system hybrydowy nauczania był systemem podstawowym - mówiła rozmówczyni Michała Kolanki.
Lubnauer podkreślała, że obecnie "celem jest zorganizowanie takiego powrotu do szkoły, żeby ten był bezpieczny".
Oznacza to, że państwo musi pomóc dyrektorom szkół w organizacji bezpiecznego powrotu do szkoły. My zauważyliśmy, że minister Dariusz Piontkowski jakby wsłuchiwał się w ostatnich dniach w konsultacje, które organizujemy, aby dowiedzieć się, co można jeszcze poprawić - mówiła była szefowa Nowoczesnej.
Niektóre zmiany pan Piontkowski nawet chce przeprowadzić: np. aby była gorąca linia między przedstawicielami szkół a Sanepidem. To co jest najważniejsze według nas to to, aby podstawowy system nauczania był hybrydowy - dodała. Chodzi o system mieszany, w którym część dzieci uczyłaby się stacjonarnie, a część zdalnie - tak aby zmniejszyć liczbę dzieci przebywających jednocześnie w szkole.
Gdyby podstawowym modelem nauczania był system hybrydowy (obecnie MEN podkreśla, że domyślnym sposobem nauczania jest system stacjonarny - dyrektor musi uzyskać zgodę Sanepidu na przejście na system hybrydowy lub w pełni zdalny) to, zdaniem Lubnauer, dyrektorzy szkół w mniejszych ośrodkach, w których liczba uczniów nie jest duża, mogliby decydować się na nauczanie stacjonarne, podczas gdy w dużych miastach, w szkołach liczących ponad 1000 uczniów, nauczanie byłoby hybrydowe.
Część przedmiotów: religia, muzyka, plastyka - mogłaby być realizowana zdalnie - mówiła posłanka.
Lubnauer ubolewała też, że rząd "całą odpowiedzialność" za powrót dzieci do szkół przerzucił na "samorządy i dyrektorów szkół".
- To jest przykra rzecz. Najtrudniejsze zadanie, z którym nie poradziło sobie wiele państw, przerzucono na tych ludzi - podsumowała posłanka.