Dla mnie wybór między prezydentem a Rafałem Trzaskowskim oznacza że wojna polsko-polska będzie trwała. A ja nie chcę kolejnych pięciu lat podziału na dwie Polski, białą i czerwoną, tak jak jest teraz. A ja chcę polski biało-czerwonej. Ja chcę prezydenta, który stanie na czele wszystkich Polaków - mówiła rozmówczyni Michała Kolanki.
Paulina Kosiniak-Kamysz pytana o to, dlaczego deklarowała, że chce zostać głosem kobiet w polityce podkreśliła, że "czas, by kobiety wzięły sprawy w swoje ręce".
Aby nie musieć krzyczeć o swoje prawa - dodała zwracając uwagę, iż wciąż kobiety zarabiają mniej niż mężczyźni zatrudnieni na tych samych stanowiskach.
Dla mnie sprawa najważniejsza: ile musimy czekać na podstawowe badania diagnostyczne, profilaktyczne, my jako kobiety często czekamy miesiącami, albo latami - dodała.
Nie możemy czekać - czas kobiet jest tu i teraz. Obecna prezydentowa nie zawsze na ten apel odpowiada - stwierdziła żona Władysława Kosiniaka-Kamysza.
Paulina Kosiniak-Kamysz oceniła, że rezygnacja Małgorzaty Kidawy-Błońskiej ze startu w wyborach prezydenckich i zastąpienie jej Rafałem Trzaskowskim była dla kobiet "symbolicznym krokiem do tyłu, policzkiem dla kobiet ze strony całego środowiska politycznego".
To milowy krok wstecz dla kobiet, które walczą o prawo do uczestniczenia w polityce. W dalszym ciągu tych kobiet w polityce brakuje - uwłaczające dla mnie zawsze było to, że gdy rozmawialiśmy o sprawach dotyczących kobiet, w studiu siedzieli sami mężczyźni. Musimy same dalej walczyć o swoje prawa - mówiła.
Paulina Kosiniak-Kamysz deklarowała też, że "chce normalności i dlatego stawia na swojego męża".
Nie chcę kolejnych Wigilii, gdy ojciec nie rozmawia z synem, córka obraża się na swoją matkę - tak jest teraz, domy są podzielone. Ja chcę normalności i stawiam na swojego męża - mówiła.