W historii Polski takiego zamachu na demokratyczne wybory nigdy do tej pory nikt nie podjął – mówił gość w rozmowie z Zuzanną Dąbrowską.
Bogdan Klich, senator PO, zapytany o to, dlaczego PO zaczęła najpierw rozmowy o wyborach korespondencyjnych z Jarosławem Gowinem ze Zjednoczonej Prawicy, a nie z całą opozycją, odpowiedział, że „była to potrzeba chwili”.
- Jarosław Gowin zdecydował się na wyłom w obozie Zjednoczonej Prawicy i przedstawił swoją wizję przyszłości kraju oraz terminu wyborów, więc trzeba było odnieść się do tej propozycji – przyznał senator.
Zdaniem senatora PO opozycja ma wiele wspólnych punktów, by wypracować porozumienie w sprawie nowelizacji Kodeksu wyborczego wprowadzającej możliwość przeprowadzenia wyborów prezydenckich wyłącznie w formie korespondencyjnej. - PSL, jak i PO, nie zgadzają się na to, aby wybory odbywały się w sposób niedemokratyczny, my chcemy aby wybory były demokratyczne. Zarówno my, jak i PSL uważamy, że wybory powinny się odbyć po zakończeniu epidemii, a przynajmniej po jej największych falach – skomentował senator.
Senator odniósł się również do rozporządzenia ministra spraw zagranicznych w sprawie głosowanie za granicą. - Duża część Polaków mieszkających za granicą zostanie pozbawiona praw wyborczych, to jest coś niezwykłego i do tej pory nie zdarzyło się w demokratycznej Polsce. Sprawia to, że wybory nie byłyby powszechne, a jeśli nie byłyby powszechne, to nie byłyby demokratyczne – ocenił.
Polityk PO stwierdził również, że wybory korespondencyjne nie byłby bezpośrednie. - Pośrednikiem w wyborach byłaby państwowa firma, czyli Poczta Polska i partia rządząca decydowałaby o tym jak przebiegają wybory – ocenił Bogdan Klich.