Będąc dyrektorem szkoły czuję się tak, jakbym siedział na takiej bombie, która prędzej czy później, ale kiedyś wybuchnie. Choć szkoła, w której pracuję jest bardzo fajna – mówi Jarosław Pytlak, nauczyciel, dyrektor Zespołu Szkół STO na warszawskim Bemowie, autorem bloga „Wokół szkoły”.
- Zmiany dotyczące zakazu zadawania prac domowych oceniam bardzo źle. Brałem udział w konsultacjach tego projektu i nigdy nie ukrywałem swoich poglądów – mówi w podcaście „Szkoła na nowo” Jarosław Pytlak. Jak tłumaczył nauczyciel, jest to urzędnicza ingerencja w metodykę nauczania. – Jeśli ta metodyka na tym etapie jest już właściwa, czy może należy ją zmienić. Takie paznokciowe metody działania nie są dobre, bo zrównują wszystkich nauczycieli - zarówno tych artystów zawodu, i tych rzemieślników i tych, którym należałoby pomóc – zaznaczał Pytlak.
Rozmówca podkreślał także, że decyzja o wycofaniu prac domowych, co było jej ogromną wadą, była motywowana politycznie. – 95 proc. opinii, które wpłynęły do ministerstwa o projekcie tego rozporządzenia, było negatywne. Ale zostały zignorowane, bo plan polityczny był taki, że ma nie być prac domowych, ponieważ zostało to obiecane wyborcom – mówił Pytlak.
Reforma oświaty jest bardzo trudna do przeprowadzenia
Dyrektor szkoły STO na Bemowie zwracał także uwagę na to, że szkoły nie da się zreformować szybko a zapowiadane przez Ministerstwo Edukacji Narodowej zmiany nie naprawią systemu oświaty. - Edukacja jest bardzo skomplikowaną dziedziną. Każdy uczeń jest inny a jednocześnie szkoła jest takim miejscem, gdzie uczą się rożni ludzie. Nie sposób jest w klasie każdemu poświęcić indywidualnie naukę. I stoimy w rozkroku, bo nauczyciele widzą, że mogą być jak koń w „Folwarku zwierzęcym” i pracować coraz ciężej, ale i tak nie będzie z tego efektu – mówił Pytlak.
W rozmowie podkreślał także, że ogromnym błędem była likwidacja gimnazjów. - Ja nigdy nie daruję Annie Zalewskiej likwidacji gimnazjów – podkreślał Pytlak.