Lepiej by było, gdybyśmy od samego początku poszli w jednego kandydata (..) skoncentrujemy się wówczas na najważniejszej rzeczy – tym, że musimy wygrać wybory prezydenckie. Jeżeli wygra kandydat PiS, dzień po wyborach zrobi wszystko, by PiS wróciło do władzy - powiedział gość Joanny Ćwiek-Śwideckiej. - Tylko jeden poważny kandydat, na którego będziemy wszyscy pracowali, ma szansę wygrać te wybory - dodał.
Podczas obrad Rady Naczelnej Polskiego Stronnictwa Ludowego, które odbyły się w ubiegłym tygodniu, lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz zaapelował do koalicjantów o wyłonienie „wspólnotowego” kandydata w wyborach prezydenckich. Polityk zaproponował, by wybrać kandydata „nie prawicowego, nie lewicowego, ale wspólnotowego”, bo – jak przekonywał – dopóki taki kandydat nie zostanie wyłoniony, nie będzie gwarancji bezpieczeństwa państwa polskiego. Do sprawy odniósł się w rozmowie z Joanną Ćwiek-Świdecką poseł PSL Jarosław Rzepa.
Ta propozycja to jest kwestia naszego głębokiego przekonania, że w obecnej sytuacji – zarówno jeśli chodzi o koalicję, jak i o nasz najważniejszy cel, jakim jest wygrana w wyborach prezydenckich – nie możemy się rozbijać na kilku kandydatów – powiedział Rzepa. - Oni będą ze sobą rywalizowali przez kolejne miesiące i toczyli spory na wielu obszarach, gdzie występują różnice między naszymi partiami. Później przyjdzie druga tura, jedna z tych opcji będzie w niej miała swojego kandydata i co będą mówili liderzy? Że teraz popieramy jednak tę jedną osobę? Będzie to bardzo trudne i będziemy mieć zbyt mało czasu, żeby przekonać nasz elektorat – on może być częściowo zrezygnowany, może nie chcieć iść na II turę wyborów. Poza tym nie dołożymy przez te dwa tygodnie kolejnych billboardów czy banerów – dodał.
Lepiej by było, gdybyśmy od samego początku poszli w jednego kandydata. Uciszymy wówczas wszystkie wewnętrzne spory koalicyjne i skoncentrujemy się na najważniejszej rzeczy – tym, że musimy wygrać wybory prezydenckie. Jeżeli się tak nie stanie i wygra kandydat ze środowiska PiS, to dzień po wyborach on zrobi wszystko, żeby PiS wróciło do władzy. Musimy sobie zdawać z tego sprawę - zaznaczył poseł.
Jak powiedział Rzepa, „nie obraża się” na żadne reakcje liderów innych partii na propozycję Kosiniaka-Kamysza. - Ale jestem przekonany, że na samym końcu panowie usiądą i zdecydują, że w tej sytuacji to jest jednak dobry pomysł. Tak, jak w wyborach parlamentarnych przekonywaliśmy, że podział na trzy ugrupowania jest lepszy i dało to efekt, tak dziś uważamy, że musimy zdecydowanie inaczej zrobić, bo zagrożenie drugiej tury i zniechęcenia wśród wyborców może być dla nas porażające. Konflikty mogą przyłożyć się do naszej porażki – ocenił polityk.
Nasza propozycja to wrzucenie kamyczka do naszego koszyczka koalicyjnego, ale tak naprawdę naszym celem jest wygrana w wyborach prezydenckich. W przekonaniu moim i Władysława Kosiniaka-Kamysza tylko jeden poważny kandydat, na którego będziemy wszyscy pracowali, ma szansę wygrać te wybory - podkreślił Jarosław Rzepa.
Poseł PSL zapytany został także, kto mógłby być wspólnym kandydatem koalicji rządzącej w wyborach prezydenckich. - W pierwszej kolejności największa partia, która tworzy obóz rządzący, ma prawo do tego wyboru. Jeśli tak się stanie, to jesteśmy w stanie zrezygnować ze swoich aspiracji i możliwości - zapewnił Rzepa. - W ramach Trzeciej Drogi umówiliśmy się, że naszym naturalnym kandydatem będzie Szymon Hołownia. PSL nie miałoby z tym żadnego problemu, ale wiedząc, jaki jest nasz cel numer jeden – a jest nim wygrana w wyborach prezydenckich – uszanujemy zdanie największej partii. Myślę, że moje środowisko polityczne tego kandydata, który zostanie tam wyłoniony, jest w stanie poprzeć - powiedział.