Za każdym razem, gdy wieszczono koniec Jarosława Kaczyńskiego, on wracał i odnosił sukcesy – mówi rozmówca Michała Kolanki.
- Byłbym ostrożny w ferowaniu wyroków, że PiS już nie ma szans i jest na straconej pozycji - oświadczył Jan Maria Jackowski, były poseł i były bezpartyjny senator, do lutego 2022 r. członek klubu Prawa i Sprawiedliwości. - Oczywiście jest problem, że nie dokonano rzetelnych rozliczeń po przegranej kampanii wyborczej - dodał zaznaczając, że mówi o przegranej, ponieważ PiS nie był w stanie utworzyć rządu.
Według Jackowskiego, w Prawie i Sprawiedliwości jest poczucie, że prezes partii Jarosław Kaczyński "nie ma już takiej sprawczości, jak miał, gdy PiS był u władzy". - W obecnej sytuacji zaczynają się dyskusje - tym bardziej, że po wyborach PiS miał parę wpadek politycznych - czy rzeczywiście lider tej formacji jest nieomylny, czy nie popełnia błędów, czy jest tak genialnym strategiem, jak jego akolici go przedstawiają, czy jest po prostu sprawnym politykiem, który zręcznie przez trzydzieści parę lat utrzymuje się w pierwszej lidze - stwierdził w rozmowie z Michałem Kolanką były senator.
Jan Maria Jackowski zaznaczył przy tym, że przez większość swego udziału w "dużej, ogólnokrajowej polityce" Jarosław Kaczyński stał na "wydawałoby się straconych pozycjach" - był w opozycji, przegrywał kolejne wybory. - I za każdym razem wieszczono, że to jest koniec Jarosława Kaczyńskiego, a później się okazywało, że odnosił on coraz większe sukcesy polityczne - podkreślił Jackowski. Przekonywał, że w PiS jest kryzys przywództwa. - Wielu działaczy zdaje sobie sprawę, że prezes to już nie jest ten prezes, który był 10 lat temu - z różnych powodów - dodał.
Rozmówca Michała Kolanki zgodził się, że - ponieważ poparcie dla PiS utrzymuje się na poziomie ok. 30 proc. - jest baza poparcia dla Jarosława Kaczyńskiego. - Ta baza jest, tym bardziej, że "koalicja 15 października" robi ewidentne błędy - powiedział.
"Jeśli nic nie zrobimy, przyszłe emerytury będą znacznie niższe (prognoza ZUS to nawet 23 proc. ostatniej pensji)" - oświadczyła w mediach społecznościowych minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz (Polska 2050), odnosząc się do swych słów na temat wieku emerytalnego.
Wiceprzewodnicząca partii Szymona Hołowni nie wykluczyła, że wiek emerytalny w Polsce będzie musiał zostać podniesiony. - Piętnaście lat temu na jedną osobę w wieku emerytalnym pracowały cztery osoby, teraz to są niespełna trzy, w 2050 roku to będą mniej niż dwie. To są twarde dane - oświadczyła na antenie Polsat News.
Jan Maria Jackowski uznał słowa minister funduszy za błąd. - Wypowiedź pani minister Pełczyńskiej-Nałęcz o tym, że w przyszłości trzeba rozważyć podniesienie wieku emerytalnego jest takim potwierdzeniem: widzicie, Platforma mówiła, że już nie będzie taka zła, jak była w tym okresie, jak pamiętamy (...), ale widzicie, wyszło szydło z worka, widzimy, że są plany podwyższenia wieku emerytalnego - Polacy, będziecie pracować do śmierci - skomentował.
- Takie hasła i dyskusja na ten temat pojawiają się w mediach społecznościowych. Ta jedna wypowiedź to jeden z elementów dopuszczenia tlenu dla utrzymywania wysokiego poparcia Prawa i Sprawiedliwości - ocenił. Powiedział, że Donald Tusk, który - w jego ocenie - jest "zręcznym, doświadczonym i bardzo inteligentnym politykiem" - zdaje sobie sprawę, że trudno rządzić, gdy "każdy minister ma swojego komisarza politycznego w postaci wiceministra z sąsiedniej partii", a zaplecze polityczne rządu tworzy kilkanaście politycznych podmiotów.