Agnieszka Holland, reżyser

Emocje strachu i rasizmu, które wyrażają się w niektórych sondażach, zostały rozbudzone niestety przez władzę, na którą głosowałam przed wyborami do PE. One się rozprzestrzeniają jak ogień w suchym lesie (…) Jeśli dojdzie do kolejnej śmierci na tle rasistowskim albo tle paniki moralnej wokół granicy, to odpowiedzialność za to poniosą wszyscy, którzy identyfikują się z demokratyczną władzą - zaznaczyła reżyserka i scenarzystka.

Agnieszka Holland, reżyserka i scenarzystka, która była gościem porannego programu Jacka Nizinkiewicza, zapytana została między innymi, czy Donald Tusk ją zawiódł. - Powiedziałabym jeszcze niedawno, że nie, ponieważ nie spodziewałam się, że będzie jakoś wybitnie liberalny w sprawie granicy polsko-białoruskiej. Ale ostatnie jego decyzje i postępowania w okolicy wyborów do PE i później? Tak, zawiodły mnie - stwierdziła. - Myślałam, że siłą koalicji 15 października jest to, że stara się przywrócić państwo prawa. Nie jest tak, że przywraca się państwo prawa, a jednocześnie wyjmuje się spod prawa obszary i grupy społeczne czy etniczne, których to prawo w ogóle nie obowiązuje. Wydaje mi się, że to bardzo niebezpieczne i może doprowadzić do wielkiej tragedii. Można chronić granice i dbać o bezpieczeństwo Polski, jednocześnie nie wyjmując spod prawa pewnych obszarów i grup obywateli - dodała Agnieszka Holland. 

Czego reżyserka spodziewałaby się na granicy polsko-białoruskiej? - Spodziewałabym się kompetentnego, planowego działania, doprowadzającego do tego, żeby tę granicę uszczelnić, a jednocześnie żeby nie wykorzystywać tej sytuacji i migrantów do celów wewnętrznie politycznych. I żeby nie tworzyć atmosfery pogromowej – atmosfery strachu i nienawiści wobec grup etnicznych różniących się od nas - zaznaczyła. 

- Odpowiedzią na strach obywateli powinny być racjonalne i skuteczne działania władzy. Nie jest racjonalnym i skutecznym działaniem władzy, jeśli wprowadza się dezinformację, poczucie zagrożenia i obarcza się odpowiedzialnością za jakiś czyn poszczególnych osób czy osoby, całą grupę ludzi. Zastanówmy się przede wszystkim nad tym, na czym polega ta sytuacja na granicy polsko-białoruskiej. To jest skomplikowana sprawa. Upraszczając i wrzucając wszystko do jednego worka – doprowadziliśmy nie tylko do dezinformacji, ale właśnie do tego poczucia zagrożenia. I do narastających – poprzez strach nienawiści do innego – rasistowskich i ksenofobicznych uczuć, które mogą doprowadzić do tragedii i prawdopodobnie doprowadzą do tragedii — stwierdziła reżyserka. - Sytuacja na granicy polsko-białoruskiej wzięła się z narastającego problemu migracji z terenów ogarniętych wojnami i głodem – terenów, gdzie ludzie żyją w reżimach uniemożliwiających poczucie bezpieczeństwa, upadłych państwach albo państwach, gdzie warunki klimatyczne czy ekonomiczne nie pozwalają żyć normalnie. Ci ludzie chcą się przemieszczać i dostać się do bezpieczniejszego i zamożniejszego świata. Od początku historii ludzkości tego rodzaju ruchy migracyjne miały miejsce – my także braliśmy w nich udział – i będą miały miejsce — dodała. - Oczywiście bogaty świat broni się przed niekontrolowanym przybyciem obcych, ponieważ nie wypracował narzędzi, żeby sobie z tą sytuacją pozytywnie i konstruktywnie radzić - podkreśliła. 

- Dość wcześnie, na pewno w okolicach wojny w Syrii, zorientowały się wrogie nam reżimy – przede wszystkim reżim Putina – że udało się wywołać panikę moralną, strach i niechęć. I poczucie, że jesteśmy zalewani. To doprowadziło do wielkich zmian politycznych w Europie, wzrostu nastrojów populistycznych. Powód tej migracji był zainicjowany faktami politycznymi, ale ci ludzie nie służyli jakiemuś reżimowi – nie służyli Putinowi, Asadowi czy populistycznym politykom w Europie po to, żeby ją zdestabilizować. Oni po prostu uciekali przed śmiercią - wyjaśniała Holland. - I podobna jest sytuacji na granicy polsko-białoruskiej. Ludzie, którzy się tam znaleźli – szczególnie na początku, w 2021 roku – to byli ludzie, którzy często uciekali z obozów dla uchodźców. Syryjczycy, Afgańczycy, Kurdowie. W tych krajach – wskutek również działań politycznych Zachodu, w tym naszych – istniejące tam państwa upadły i znalazły się w sytuacji wielkiego chaosu. Okazało się, że nie można tam normalnie żyć. Przepływając przez Morze Śródziemne, w dużym procencie ci ludzie ryzykują życie. Ilość utonięć udokumentowanych to jest prawie 40 tysięcy od 2015 roku, a rzeczywista jest prawie podwójna. W sumie udokumentowanych śmierci na granicach naszej Europy zliczyć można około 60 tysięcy. To dwa razy więcej niż zginęło na wojnie w Ukrainie — podkreśliła. 

- Ci ludzie opisywani przez naszą propagandę jako pociski Łukaszenki i Putina nie są żadnymi pociskami tylko są konkretnymi bardzo ludźmi – to różni ludzie, którzy dążą do lepszego życia, tak jak Polacy jeszcze do niedawna dążyli do lepszego życia i przekraczali granicę legalnie oraz nielegalnie. Oni często nawet nie wiedzą kim jest Łukaszenka – po prostu korzystają z okazji. Oczywiście są manipulowani przez Łukaszenkę i jego służby. Celem uchodźczym jest zarobienie pieniędzy, ale głównym celem jest destabilizacja UE — powiedziała reżyserka. - W momencie, w którym w 2015 roku zorientowano się jak słaba jest Europa i jak kruchy jest jej kręgosłup w momencie, kiedy styka się z problemem migracji, postanowiono wykorzystać tę kruchość do destabilizacji. I to się udaje. Po wyborach do PE wzrost sił populistycznych – a czasem i faszystowskich – jest wyraźny.  Ten kryzys okazuje się bardzo przydatny politycznie w momentach, kiedy na przykład zbliżają się wybory - podkreśliła.

Agnieszka Holland zapytana została również, czy film „Zielona granica” po zmianie władzy został wyemitowany przez TVP. - Nie, ale znalazł się na platformie TVP. Myślę, że teraz prawdopodobnie zostanie zdjęty, bo znów stałam się wrogiem publicznym numer jeden. Ilość hejtu w mediach społecznościowych i innych miejscach pod adresem moim i osób związanych z naszym filmem czy aktywistów, jest większy niż w momencie premiery „Zielonej granicy” - przyznała Holland. - Stałam się chorągwią dla niektórych publicystów – nie tylko prawicowych – i dla części polityków, nie tylko opozycyjnych. Te emocje, które wyrażają się w niektórych sondażach – emocje strachu i rasizmu – zostały rozbudzone niestety przez władzę, na którą głosowałam przed wyborami do PE. I one rozprzestrzeniają się jak ogień w suchym lesie - dodała. - Zostało to natychmiast podjęte przez PiS i Konfederację. Te haniebne zdjęcia zwykłych ludzi o innym kolorze skóry na ulicach naszych miast, opatrzone pogromowymi komentarzami, to jest skutek naszych decyzji i działań i nasza odpowiedzialność. Jeśli dojdzie do kolejnej śmierci na tle rasistowskim albo tle paniki moralnej wokół granicy, to odpowiedzialność za to ponosimy my wszyscy – ci, którzy identyfikują się z demokratyczną władzą - zaznaczyła Agnieszka Holland, reżyserka i scenarzystka. 

Prowadzący