Trzy mniejsze partie koalicji rządzącej nie były w stanie zaprezentować znaczących wyróżników w trakcie ostatnich miesięcy rządów. Całą sferę informacyjną oraz reprezentacyjną rządu zdominował Donald Tusk (…) Wyborcy stanęli przed prostym wyborem – albo oryginał albo jedna z trzech kopii. Do takiej roli sprowadził Donald Tusk swoich współkoalicjantów - ocenił rozmówca Michała Kolanki.
Marcin Duma, gość programu Michała Kolanki, zapytany został między innymi, co wpłynęło na taki wynik wyborów do PE – pierwsze od dziesięciu lat zwycięstwo KO. - Zazwyczaj w takich sytuacjach tych czynników jest trochę więcej niż jeden, natomiast tu na wynik wpłynęły dobór tematu oraz to w jaki sposób ugrupowania zaplanowały swoją strategię - ocenił szef pracowni IBRiS. - To nie tylko kwestia dobrego zakładu, który przyjęła KO i Donald Tusk, ale też kwestia kiepskiego zakładu, jeżeli chodzi o obszary i narracje, jeśli chodzi o PiS i o junior partnerów koalicyjnych – Lewicę i Trzecią Drogę. Nie mam wątpliwości – widać to w danych exit poll – że gdyby nie słabość Trzeciej Drogi, to KO nie uzyskałaby tego pierwszego od dziesięciu lat miejsca nad PiS-em - podkreślił Duma.
- Gdyby wyborcy Trzeciej Drogi pozostali tylko w domach, to nie byłoby takiego problemu z punktu widzenia PiS i nie byłoby sukcesu z punktu widzenia KO — powiedział ekspert. - Bazując na dostępnych danych i tym, jak możemy czytać przepływy, można wnioskować, że bilans przepływów między KO a Trzecią Drogą to 400 tys. wyborców. Te 400 tys. wyborców przetłumaczyć możemy na konkretne punkty procentowe w tych wyborach. To jest wartość mniej więcej 3 punktów procentowych. To znaczy, że gdyby KO takiej nadwyżki z Trzeciej Drogi nie otrzymała, byłaby dziś przynajmniej dwa punkty pod PiS-em — podkreślił.
Marcin Duma zapytany został także, czy sprawa Funduszu Sprawiedliwości zdemobilizowała elektorat PiS. - Obracamy się oczywiście jedynie w świecie hipotez, bo nie mamy twardych danych, które pozwalają nam o tym zdecydować, ale wydaje się, że dwie sprawy – Fundusz Sprawiedliwości i wątpliwości wokół afery Red Is Bad – to były elementy, które kosztowały PiS jakąś część głosów - stwierdził Duma. - Jak wiele głosów stracili, to mniej więcej wiemy, bo między wyborami samorządowymi, a wyborami do PE wyparowało 700 tys. głosów, czyli bardzo pokaźna liczba. Gdyby ci wyborcy poszli i zagłosowali na PiS, to wynik byłby zupełnie inny niż widzimy teraz - dodał. - Fundusz Sprawiedliwości i Red Is Bad to były pierwsze w tak prosty, przejrzysty i zrozumiały dla odbiorcy sposób opowiedziane afery PiS. Te opowieści były bardzo sugestywne i mogły w pewien sposób zniechęcić wyborców PiS. A dodatkowo kwoty, które były częścią tej opowieści, były na tyle przemawiające do wyobraźni, że to nie mogło nie mieć efektu - zaznaczył.
- Słabość Trzeciej Drogi ma podobne źródło, co słabość Lewicy. Trzy mniejsze partie koalicji rządzącej nie były w stanie zaprezentować znaczących wyróżników w trakcie ostatnich miesięcy rządów i całą sferę informacyjną oraz reprezentacyjną rządu zdominował Donald Tusk. On narzucił główne tematy, wokół których zogniskowana jest uwaga obywateli, czym wypchnął poza krąg najważniejszych rzeczy swoich partnerów koalicyjnych. A wyborcy stanęli przed bardzo prostym wyborem – albo wybór oryginału albo wybór jednej z trzech kopii, bo do takiej roli sprowadził Donald Tusk swoich współkoalicjantów - ocenił Marcin Duma, szef pracowni IBRiS.