Decyzje Szymona Hołowni ws. projektów dotyczących aborcji sprawiły, że kobiety poczuły się traktowane niepoważnie i protekcjonalnie (…) Myślę, że będzie to widać w wynikach Trzeciej Drogi. Kobiety pokażą żółtą kartkę w wyborach samorządowych – wynik Trzeciej Drogi nie będzie tak dobry, jak mógłby być - powiedziała rozmówczyni Michała Kolanki.
Dorota Olko z partii Razem, zapytana została w porannym programie między innymi o to, co najważniejsze jest w ostatniej fazie kampanii samorządowej w Warszawie. - Do końca kampanii ważne są rozmowy z mieszkańcami, we wszystkich częściach Warszawy. Magdalena Biejat wczoraj była na przykład na Białołęce, która przez swoją odległość i położenie jest dzielnicą zapomnianą. Ta kampania – która toczy się nie tylko w centrum Warszawy – na ostatniej prostej jest szczególnie ważna. Bardzo ważnym elementem przez całą kampanię było pokazywanie całej naszej lewicowej drużyny. I podobnie jest w całej Polsce - powiedziała. - Staramy się pokazać, że tak, jak w wyborach parlamentarnych stawialiśmy na współpracę i drużynową grę, tak w wyborach samorządowych jest to zróżnicowana drużyna, która do ostatniej chwili stara się docierać do różnych elektoratów, rozmawiać też z tymi grupami, które są zapomniane i które nie są w oczywisty sposób wyborcami Lewicy - dodała.
Dorota Olko mówiła również o tym, na jaki wynik może jej zdaniem liczyć Lewica w Warszawie. - Myślę, że na dwucyfrowy wynik jest w Warszawie realna szansa. Bijemy się o wynik nie tylko dwucyfrowy, ale wynik dwucyfrowy i wysoki. Kampania Magdaleny Biejat pokazała, że jako ugrupowania lewicowe i ruchy miejskie, które w Warszawie startują razem z nami, jesteśmy w stanie nadawać ton debacie kampanijnej – pokazywać, jakie rozwiązania powinny być dziś dyskutowane w nowoczesnym, wielkim mieście. Mam nadzieję, że to znajdzie odzwierciedlenie w wyborach. To, o czym mówiliśmy, było w centrum dyskusji - podkreśliła Olko.
Czy w Warszawie dla PO w wyborach samorządowych największym zagrożeniem jest Lewica? - Chciałabym tak o tym myśleć, że wciąż największym konkurentem dla nas wszystkich jest PiS. Bo jeśli chodzi o Sejmiki, to ważniejsza niż walka między ugrupowaniami dzisiejszej większości sejmowej, powinna być koncentracja na tym, żeby jak najwiecej mandatów odebrać PiS - powiedziała Olko. - Ale Warszawa jest takim przykładem, że Lewica jest w stanie wychodzić krok do przodu i pokazywać, że nie musimy już toczyć tej plemiennej walki PiS-PO, bo PiS jest słaby, w odwrocie, w Warszawie nie ma żadnych szans. Wydaje mi się, że takim konkurentem jest w Warszawie dla PO Lewica. Zmusza ona do wysiłku i myśleniu o przyszłości – o rozwiązaniach - dodała.
- Te wybory samorządowe są wyjątkowo trudne, bo są po wydłużonej kadencji, niedługo po wyborach parlamentarnych, które wszystkich bardzo mocno wydrenowały. Wszyscy włożyli w te wybory parlamentarne maksimum wysiłku i teraz po krótkim czasie – po kształtowaniu się koalicji rządowej – mamy wybory samorządowe. Często zapominamy o bardzo banalnych czynnikach, które są ważne - stwierdziła polityk. - Wybory są w tym roku wczesną wiosną, przy niesprzyjającej pogodzie w dużym stopniu. To sprzyja dodatkowo temu, żeby liderzy koncentrowali się na polityce ogólnopolskiej, która się cały czas toczy swoim torem. Kampania samorządowa jest specyficzna. Jestem bardzo ciekawa, jaka będzie frekwencja wyborcza - dodała.
Dorota Olko mówiła również o frekwencji, jakiej spodziewa się podczas wyborów samorządowych. - Z perspektywy Warszawy, gdzie spędzam większość kampanii, jest to ciekawe, bo jeśli chodzi o siły polityczne, to nie widać tu na przykład Trzeciej Drogi, która zdecydowała się nie wystawiać kandydata na prezydenta miasta. Przez to z tego głównego wyścigu do Rady Miasta trochę wypada, bo trochę nie istnieje - stwierdziła Olko. - Inaczej jest w przypadku Rad Powiatów, po części Sejmików Wojewódzkich. Tam po części widać mobilizację tych partii, takich jak Trzecia Droga, które zdecydowały się koncentrować siły poza dużymi miastami. My stawiamy jednak przede wszystkim na wyścigi w miastach – prezydenckie, do Rad Miasta. Myślę, że będzie to widać we frekwencji. My jako Lewica – ale mówię tu przede wszystkim o partii Razem – koncentrujemy się na przyczółkach miejskich, gdzie wiemy, że nasz elektorat bardzo na to czeka - dodała. - Myślę, że to może być widać we frekwencji, kogo poszczególne partie zmobilizują. Nam bardzo zależy na mobilizacji elektoratu w dużych i średnich miastach - żeby tam podłączyć o różnorodną reprezentację w Radach Miasta - zaznaczyła.
Dorota Olko podczas rozmowy zapytana została również o to, czy Szymon Hołownia zapłaci w wyborach samorządowych polityczną cenę za to, że podjął decyzję o procedowaniu projektów ws. aborcji dopiero po wyborach samorządowych. Jak powiedziała Olko, „uważa, że tak”. - Mam nadzieję, że nie zapłacimy za to wszyscy, jako klasa polityczna, jako jakaś nowa nadzieja po wyborach. Dlatego staraliśmy się przypominać, że te wybory też są o prawach kobiet. Te wybory bardzo dotyczą zwyczajnej codzienności każdej z nas. W ten sposób staraliśmy się mobilizować kobiety, żeby szły na wybory - powiedziała Olko. - Myślę, że kobiety mogły poczuć złość, frustrację, demobilizację. Teraz być może panu marszałkowi Hołowni wydaje się, że wszystko jest ok, jak ogłosił, że ten termin po wyborach jest. Ale dla kobiet to był policzek – one usłyszały, że te termin zależy w jakiś sposób od wyborów, nie wiedzieć czemu. To jest oczywiste dla nas na Lewicy, że w każdym terminie mamy takie samo zdanie – nie musimy czekać i chować się z naszymi opiniami na po wyborach - dodał. - Kobiety poczuły się traktowane niepoważnie i protekcjonalnie. Bo w tym tonie, w jakim Szymon Hołownia mówił o swoich decyzjach, było dużo takiej nieprzyjemniej i fałszywej troski. Co bardzo kobiety denerwuje. Myślę, że będzie to widać w wynikach Trzeciej Drogi, która była na fali wznoszącej po wyborach 15 października. A teraz kobiety pokazują żółtą kartkę. Myślę, że pokażą ją też w wyborach. Wynik Trzeciej Drogi nie będzie tak dobry, jak mógłby być - zaznaczyła Dorota Olko z partii Razem.