Nie widzę perspektywy szybkiego przezwyciężania podziałów w polskim społeczeństwie. Zmianą na lepsze byłoby wyłączenie wzmacniaczy dyskursu podziału – między innymi mediów publicznych. Tworzenie podziałów społecznych to metoda sprawowania władzy przez partie o charakterze populistycznym, tak robił PiS w Polsce - mówił rozmówca Zuzanny Dąbrowskiej.
Prof. Kucharczyk został zapytany między innymi o to, czy wysoka frekwencja świadczy o determinacji i tym, że Polacy mieli dość. - Z jednej strony zdecydowanie było poczucie, że rządy PiS należy zakończyć – to pokazywały sondaże wiele miesięcy przed wyborami. Wyraźna większość mówiła, że nie będzie głosowała na PiS i że chciałaby, żeby był inny układ rządzący niż ten, który był przez ostatnie osiem lat - powiedział prof. Jacek Kucharczyk. - W tej mobilizacji była silna wola zmiany rządu, ale także odwrócenia kierunku, w którym zmierzała Polska pod rządami PiS. To się wiąże z zaufaniem do trzech głównych sił opozycyjnych, które wygrały wybory, bo obiecywały radykalne odwrócenie tendencji autorytarnych i antyeuropejskich, które widać było w polityce PiS - dodał. - Potrzebne było przekonanie wyborców, że opozycja jest w stanie zupełnie inaczej rządzić Polską. Element zaufania udało się opozycji zbudować i bez niego nie byłoby takiej mobilizacji kobiet i młodzieży do urn, nie byłoby takiego ruszenia do wyborów - podkreślił.
Jak stwierdził prof. Jacek Kucharczyk, „kłopoty będzie rodził teraz przede wszystkim stan finansów publicznych, który odziedziczyła opozycja po ośmiu latach rządów PiS”. - Szczególnie po ostatnich latach, kiedy sytuacja gospodarcza się pogarszała, a jednocześnie rosły wydatki publiczne w sposób niekontrolowany. Sama opozycja nie zna jeszcze do końca tego stanu budżetu, ale to będzie zasadnicza przeszkoda w realizacji obietnic - ocenił.
Ekspert mówił także o obietnicach programowych. - Są też obietnice programowe, które nie wymagają zwiększania wydatków. Przede wszystkim jest sprawa liberalizacji prawa aborcyjnego. Tu wymaga to raczej zgody wśród opozycji. To będzie coś, z czym koalicja musi się uporać i stworzyć zadawalający kompromis, który nie będzie powrotem do kompromisu sprzed 2020 roku - powiedział. - Bo większość wyborców Lewicy i KO wyraźne zasugerowała, że chce większych praw reprodukcyjnych - dodał. - Z tego, co rozumiem, Trzecia Droga nie mówi „nie” – bardziej chodzi o procedurę tych zmian - podkreślił.
Prof. Kucharczyk ocenił także, że pomysł referendum w tej sprawie to pomysł kontrowersyjny, a o nim wspominała Trzecia Droga. - To pomysł bardzo kontrowersyjny, ze względu na to, jak wielki nacisk był na tę kwestię. Tego tematu nie będzie łatwo obejść i pozostali koalicjanci oraz opinia publiczna powinna wywierać na Trzecią Drogę silny nacisk, żeby ta obietnica została zrealizowana maksymalnie szybko - stwierdził. - Na tyle szybko, na ile pozwolą siły zewnętrzne. Można domniemywać, że zmiany ustawowe będzie wetował prezydent Duda - zauważył.
Jak ocenił ekspert, „stres pozostanie z nami na długo”. - Głębokiego podziału politycznego, który istnieje w Polsce, tak łatwo zakopać się nie da. Te podziały będą istniały też przy stołach rodzinnych. Jest tabu na spotkaniach rodzinnych – żeby nie wspominać polityki, bo wiadomo, jak to się kończy powiedział prof. Jacek Kucharczyk. - Zatraciliśmy zdolność rozmawiania o polityce w dużej mierze przez to, że te podziały są nacechowane bardzo mocnym językiem emocjonalnym. Trudno przy takim nastawieniu prowadzić jakąś rozmowę. Politycy powinni dać przykład zmiany języka, chociaż będzie to niełatwe, bo nie sądzę, żeby w PiS ktokolwiek był zainteresowany taką zmianą. To będzie trudne, bo ten przykład idzie od góry i przenosi się na całe społeczeństwo – często na poziomie rodzin - podkreślił.
Prof. Jacek Kucharczyk „nie widzi” także „perspektywy szybkiego przezwyciężania tych podziałów”. - Zmianą na lepsze byłoby wyłączenie czegoś, co bym nazwał wzmacniaczami dyskursu podziału. Chodzi przede wszystkim o media publiczne w takiej formie, w jakiej były one przez ostatnie lata - twierdził. - To instytucja, która napędza i wzmacnia istniejące w społeczeństwie podziały. Czasem wręcz tworzy nowe. Myślę, że wszyscy odetchniemy z ulgą, jeśli media publiczne uda się tak zmienić, żeby nie były tubą jednej partii i przestały być głosem tej nienawistnej propagandy, jaką były przez ostatnie osiem lat - zaznaczył.
- Jestem przekonany, że bez radykalnych zmian, jeżeli chodzi o media publiczne, się nie obejdzie. Rada Mediów jest ciałem niekonstytucyjnym i ich głos w sprawie ograniczania wolności mediów nie jest wiarygodny w najmniejszym stopniu. Podobnie, jak głosy dziennikarzy, którzy przez osiem lata tworzyli telewizję absolutnie partyjną. Nie widzę tu dla opozycji pola do kompromisu - stwierdził prof. Jacek Kucharczyk. - Celem jest stworzenie mediów, które byłyby zrównoważone i obiektywne, które byłyby w stanie spojrzeć krytycznie także na działania rządu. Pozostawienie tej Stajni Augiasza w imię kompromisu, to nie jest rozwiązanie. Media publiczne to w tej chwili część problemu, a nie rozwiązania - dodał ekspert. - PiS jako partia u władzy stworzył instrument rządzenia, który polegał na pogłębianiu podziałów w społeczeństwie – to były podziały na nas i ich, na dobry lud i złą, skorumpowaną elitę. Tworzenie podziałów społecznych to metoda sprawowania władzy z Polsce przez PiS, ale i generalnie przez partie o charakterze populistycznym. To bym główny instrument prowadzenia tego typu polityki. Nie można zacząć zasypywać tych podziałów bez głębokich zmian w mediach publicznych. Instrumenty populistyczne siania podziałów nie powinny być obszarem kompromisu – je trzeba po prostu zmienić - ocenił prof. Jacek Kucharczyk z Instytutu Spraw Publicznych.