Aktywność obywatelskich aktywistów zmalała, zdecydowanie. To zawsze tak bywa w kampaniach wyborczych - mówił gość Zuzanny Dąbrowskiej.
Jestem kandydatem niepartyjnym, to znaczy póki co tyle, że zapowiedziałem Lewicy, że nie wstąpię do ich klubu parlamentarnego - mówił Kasprzak dodając, że Lewica się na to zgodziła pod warunkiem, że zadeklaruje, iż nie wstąpi do żadnego klubu parlamentarnego.
Dlaczego Kasprzak postawił taki warunek?
Jestem obywatelskim aktywistą, staram się o obywatelską, ponadpartyjną reprezentację w Sejmie, która wydaje się ważna dla zbudowania autorytetu Sejmu i jego wiarygodności jako miejsca, w którym ktoś kontroluje rządzących w imieniu rządzonych - wyjaśnił.
Gdybyśmy nie wygrali tych wyborów, to moja biografia z ostatnich paru lat świadczy o tym, że wiedziałbym po co wykorzystać immunitet poselski chyba lepiej niż większość obecnych tam parlamentarzystów - dodał.
Kasprzak, określony mianem "jednego z liderów opozycji ulicznej", był też pytany czy ulica odgrywa jakąś rolę w trwającej kampanii wyborczej.
Nie wygląda na to, aby jakąkolwiek pełniła. Ta aktywność obywatelskich aktywistów zmalała, zdecydowanie. To zawsze tak bywa w kampaniach wyborczych. Ja mam takie wrażenie, że te kampanie niszczą cały dorobek obywatelskiego społeczeństwa, który jest niemały. Znaczenie autentycznych obywatelskich aktywistów jest przez polityków odsuwane na plan dalszy - ocenił.
Dziś jest oczywiste, że Tusk jest pierwszą lokomotywą wyborczą, bez jego błogosławieństwa nic się w Polsce nie odbywa - dodał.
Kasprzak krytykował też propozycje wyborcze opozycji.
To jest brunatna fala. Mamy z nią do czynienia na całym świecie. Pytanie czym ją zatrzymać. Babciowym, na pewno? - pytał.
Myślę sobie, że można to zrobić ideą demokracji, ideą liberalizmu w politycznym sensie - dodał.
80 proc. polskich obywatelek i obywateli nie wierzy przede wszystkim, nigdy nie wierzyło, że polityczna zmiana, nawet jeśli nastąpi, przyniesie zmiany w tych kwestiach, które ich najbardziej bolą: ochrona zdrowia, bezpieczeństwo emerytur. Bardzo słusznie zresztą w to nie wierzą - stwierdził.
Gdyby zapytać wyborców PiS i wyborców demokratów, partii opozycyjnych, czy oni chcą, aby parlamentarzyści głosowali zgodnie z dyscypliną partyjną, a to są wodzowskie formacje, czy też powinni pytać wyborców, jak mają głosować, i jedni, i drudzy, o dziwo, bez różnic między sobą, opowiadają się za tym rozwiązaniem, które wydaje im się demokratyczne - zauważył.
Przecież te wszystkie wyborcze obietnice są koncertem obietnic bez pokrycia. Donald Tusk jeśli wygra, czego mu z całego serca życzę, to nie zrealizuje żadnego ze swych koronnych postulatów, poczynając od liberalizacji aborcji, ponieważ takiej większości w Sejmie nie będzie mieć na pewno. Nie będzie mieć większości w swoim własnym obozie - stwierdził. - Odbicie TVP? Przepraszam, w jaki sposób. Każdą poważniejszą ustawę zawetuje Duda, nie ma większości 3/5. Czekają nas ciężkie czasy - dodał.