Nie wyobrażam sobie np. żeby konserwatywni wyborcy PSL-u byli zadowoleni z połączenia z Lewicą - mówił gość Jacka Nizinkiewicza, pytany o start opozycji z jednej listy.
Dziambor został zapytany o to, jak wspólna lista opozycji wpłynie na szanse Konfederacji w następnych wyborach.
- Mieliśmy kiedyś słynną konferencję 276, na której pan Borys Budka i pan Rafał Trzaskowski przedstawili wizję, w której po jednej stronie był PiS, po drugiej opozycja i po trzeciej Konfederacja. Dla nas jest to bardzo dobry kierunek, bo jeżeli ludzie mają do wyboru tylko dwie opcje, to jak pojawia się trzecia opcja, to przychylniej na nią patrzą. Poza tym wyborcy partii, które wchodzą w tą gigantyczną koalicję, na pewno nie będą zadowoleni z takiego połączenia. Nie wyobrażam sobie np. żeby konserwatywni wyborcy PSL-u byli zadowoleni z połączenia z Lewicą. Tacy wyborcy mogą się zastanawiać czy nie ma innej drogi i wtedy Konfederacja zyskuje - podkreślił lider Wolnościowców.
- Trzymamy kciuki za wspólną listę opozycji - dodał.
- Wszystkie partie polityczne muszą sobie obliczać jaki start w wyborach im się najbardziej opłaca, zważając na metodę d'Hondta. Ten sposób ordynacji wyborczej bardzo nieuczciwie nas potraktował w 2019 r., gdy uzyskaliśmy 1,25 miliona (głosów), a mamy jedynie 11 posłów w porównaniu z PiS, który uzyskał 8 milionów głosów i ma 235 mandatów. Dyskusja na opozycji czy opłaca im się iść w jednym bloku będzie trwała do samego końca. Moim zdaniem, z dzisiejszych sondaży wynika, że to im się nie opłaca - ocenił.
Poseł odniósł się także do ostatnich doniesień o sporach wewnętrznych w Konfederacji.
- Mamy pewne nieprzyjemne tarcia, ponieważ poszczególni liderzy postanowili uderzać publicznie. Ja nie pozwoliłem na to, żeby uderzać we mnie publicznie, więc również odpowiedziałem. Ale jest jeszcze czas na refleksję. W jednej z partii członkowskich prowadzone są prawybory, po których będziemy dyskutowali o tym co dalej - wyjaśnił Dziambor.