Każda z mniejszych partii, które podłączą się pod PO, straci część elektoratu, który ucieknie do partii, która pozostanie na zewnątrz - mówił gość Jacka Nizinkiewicza analizując sytuację partii opozycyjnych przed wyborami parlamentarnymi.
Zdaniem Flisa, "opozycja dała się w manewrować w niebezpieczną grę, w której każda strona stosuje szantaż moralny".
- To prowadzi do żenującej sytuacji, w której opozycja zamiast cieszyć się, że łącznie prowadzi z PiS-em, to zadręcza się tym, że nie ma porozumienia. Część polityków opozycji postawiło sobie za wysoko poprzeczkę i ma do siebie żal, że tam nie doskakuje, to sprawdzony sposób na frustracje. Każda z mniejszych partii, które podłączą się pod PO straci część elektoratu, który ucieknie do partii, która pozostanie na zewnątrz. W zasadzie nie ma pomysłu, jak z tego wyjść, bo każdy chciałby być tym, który zostanie na zewnątrz, jeśli pozostali się połączą. Może się okazać, że wszyscy pozostaną na zewnątrz - stwierdził ekspert.
Socjolog ocenił także szanse na wspólny start Polski 2050 i PO.
- Tego typu gry toczą się o przejęcie inicjatywy i o to, kto samcem alfa, a kto będzie tylko giermkiem. Nie bardzo widać gesty, które zwiastowałyby wspólny strat. W różnych sondażach widzimy także, że nie wszyscy wyborcy pragną zjednoczenia. Nawet jeśli większość wyborców pragnie zjednoczenia, to jeszcze nie znaczy, że cała operacja przyniesie zysk, bo część ludzi wtedy ucieka. Na pewno za zjednoczeniem opozycji trzyma kciuki Konfederacja, bo jest to dla niej być, albo nie być. Jest to partia, która ma problemy by utrzymać się nad progiem oraz trawią ją konflikty wewnętrzne. A jeżeli opozycja pójdzie zjednoczona, to na pewno część wyborców PSL-u i Szymona Hołowni ucieknie do Konfederacji - wyjaśnił socjolog.