Jerzy Haszczyński, szef działu świat „Rz”

Niemieckie elity są mocno zjednoczone, by skrajne partie, jak AfD (Alternatywa dla Niemiec) nie uzyskały więcej niż kilkanaście procent poparcia - mówił gość Jacka Nizinkiewicza, opisując niemiecką scenę polityczną.

Redaktor Haszczyński opowiedział o kulisach pracy nad swoją nową książką "Rzeźnia nr 1", w której znalazły się reportaże z Niemiec.

- Moja książka nie jest polityczna, nie jest też antyniemiecka, ani proniemiecka, to są po prostu reportaże. W Polsce mało pisze się książek reporterskich o Niemczech. Niemcy interesują mnie od co najmniej dwudziestu lat. Przez chwilę byłem korespondentem "Rzeczpospolitej" w Berlinie i chciałem, by kilka reportaży w tym zbiorze były kontynuacją tego czym zajmowałem się dwadzieścia lat temu. Okazało się jednak, że świat i Niemcy tak się zmieniły, że reportaże nie mogły być kontynuacją dawnych tematów - powstały całkiem nowe - podkreślił autor.

Dziennikarz został zapytany o to, jak zmienili się Niemcy w ostatnim dwudziestoleciu.

- W Niemczech cały czas obecna jest historia, która przekłada się w decydujący sposób na wybory społeczne i polityczne. W Niemczech panuje także zderzenie z nowym światem, czyli migracją spoza europejskiego kręgu kulturowego, która odrywa coraz większą rolę w życiu politycznym i społecznym - stwierdził publicysta.

Redaktor Haszczyński odniósł się także do rosnącego poparcia dla skrajnej prawicy w Niemczech.

- Niemieckie elity są mocno zjednoczone by skrajne partie, jak AfD (Alternatywa dla Niemiec) nie uzyskały więcej niż kilkanaście procent poparcia. A przede wszystkim, żeby nie zostały dopuszczone do rządzenia na żadnym szczeblu. AfD próbowało kiedyś zadecydować o rządzie w Turyngii. Po tej próbie premier wybrany głosami AfD został szybko odsunięty od władzy - trwało to niecało dobę, to jest zbyt ważny temat dla Niemców. W mediach od razu pojawia się histeria, gdy jakiś skrajny polityk prawicowy szykuje się do objęcia jakieś funkcji - zaznaczył dziennikarz.

Prowadzący