Władimir Putin zakładał, że w ciągu 72 godzin uda mu się doprowadzić do zajęcia Kijowa i obalić demokratycznie wybrane władze - ten plan nie powiódł się do tej pory - mówił gość Zuzanny Dąbrowskiej.
- Kreml nie spodziewał się tak wysokiego morale wśród obrońców Ukrainy. Nie spodziewano się także takiego przygotowania i determinacji armii ukraińskiej. W związku z tym ofensywa została spowolniona - ocenił przebieg wojny na Ukrainie były szef MON-u.
Zdaniem Klicha Rosja nie spodziewała się tak wysokich strat wśród swoich żołnierzy i w sprzęcie wojskowym.
- Pamiętajmy o tym, że Rosja wykorzystała 100 tysięcy żołnierzy. Zgodnie z danymi zachodnich służb, ma jeszcze w odwodzie 50 tysięcy sił do wykorzystania. Straty wojsk rosyjskich są ogromne i przewyższają wszystkie kalkulacje Sztabu Generalnego Federacji Rosyjskiej. Od początku inwazji są to: cztery tysiące żołnierzy, 27 samolotów, 26 helikopterów, 146 czołgów i ponad 700 transporterów opancerzonych. To są straty bardzo daleko idące, które pokazują, że Ukraińcy potrafią się bronić - ocenił polityk.
Senator przekonywał następnie, że atak wymierzony w dzielnice mieszkalne, np. Kijowa powinny być sądzone jak zbrodnie wojenne.
- To podpada pod zbrodnie przeciwko ludzkości i w przyszłości będzie osądzone przez Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości. Jestem przekonany, że Putin skończy jak Slobodan Milošević. W tej chwili ważne jest, żeby Ukraińcom udało się utrzymać główne miasta. W Charkowie toczą się obecnie bardzo zażarte walki - miasto staje się powoli symbolem skutecznej obrony. Nawet, gdy wojska rosyjskie weszły do tego miasta, to nie udało im się go utrzymać - podkreślił polityk.