- Wystarczy spojrzeć na zdjęcie z Afganistanu z lat 70. i to, jak jest teraz - to samo mówili talibowie - powiedziała w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Marta Lempart, liderka Strajku Kobiet, komentując słowa dra Pawła Skrzydlewskiego, który w „Naszym Dzienniku” mówił m.in. o tym, jak ma wyglądać wychowanie do życia w rodzinie w szkołach.
Pracownik Katedry Pedagogiki PWSZ w Chełmie i doradca ministra edukacji i nauki Przemysława Czarnka interpretował w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” priorytety polityki oświatowej na następny rok szkolny. Podkreślał m.in., jak ważna jest rola rodziny w wychowaniu „dobrego człowieka”. - Tylko dzięki cnotom społecznym możemy uzyskać człowieka dojrzałego, czyli takiego, który umie spełniać dobro. Żeby jednak te cnoty mogły się rozwijać, to trzeba mieć zdrową rodzinę, opartą na monogamicznym nierozerwalnym związku mężczyzny i kobiety - mówił.
Zdaniem felietonisty Radia Maryja i TV Trwam problemem może być wychowanie i zachowanie kobiet. Dlatego kluczowe jest ich właściwie wychowanie, czyli „ugruntowanie dziewcząt do cnót niewieścich”. - Dziś obserwujemy w kulturze bardzo niebezpieczne zjawisko moralne, także religijne, pewnego zepsucia duchowego kobiety polegającego na rozbudzeniu w kobiecie pychy, która się przejawia próżnością, zainteresowaniem wyłącznie sobą, egotyzmem, zwalczaniem obiektywnego porządku na rzecz widzenia siebie - powiedział dr Skrzydlewski. - Jeśli takie postawy się upowszechnią, to jednocześnie zabija się rodzinę, zamyka się na płodność. A przecież ludzie potrzebują domu pojętego nie tylko jako miejsce, lecz jako etos - przekonywał.
- Najważniejsza jest sprawiedliwość, najważniejsza jest wolność, najważniejszy jest szacunek i myślę, że trzeba oczywiście dzieci wychowywać w takich cnotach. Natomiast panu Czarnkowi na pewno nie o to chodzi. Chodzi o posłuszeństwo - wyłącznie o posłuszeństwo i model sprzed bardzo, bardzo wielu lat, jeśli chodzi o wychowanie dzieci - skomentowała w piątek w rozmowie z Jackiem Nizinkiewiczem Marta Lempart.
Liderka Strajku Kobiet zauważyła, że „wystarczy spojrzeć na zdjęcie z Afganistanu z lat 70. i to, jak jest teraz”. - To samo mówili talibowie. Ale to dotyczy nie tylko dziewczynek, dlatego że poza tym, że szkoła wychowa kompletne idiotki, które nie będą w stanie stawiać granic i będą rzeczywiście posłuszne, wychowa też chłopców, którzy będą bandytami, którzy będą bili cudzoziemców pod klubami - zauważyła.
- To jest więc problem dla wszystkich, nie tylko że dziewczynki będą głupie, bezwolne i nie będą w stanie się obronić, jeżeli ten model pana Czarnka i jego doradców się ziści, ale też będziemy mieli całe pokolenie młodocianych bandytów i tego też rodzice nie powinni sobie życzyć dla swoich synów - stwierdziła Lempart.
Minister edukacji zapowiedział w ostatnim czasie, że wdrożenie obligatoryjnego wyboru między religią a etyką, planowanego przez resort, zajmie dwa lata. Jednak zdaniem Marty Lempart „rodzice w obronie swoich dzieci nie powinni godzić się na nic, co jest robione w złej wierze”. - To jest robione w złej wierze. U podstaw tego pomysłu leży to, żeby tę etykę prowadzili księża, katecheci, osoby wyszkolone do przekazywania indoktrynacji skrajnej prawicy, która przejęła system edukacji. To powinno być odwrócone w całości. Nie z powodu tego, że być może rzeczywiście, gdybyśmy żyli w świecie normalnym i normalnym kraju, to nauczanie etyki miałoby sens, tylko dlatego, że to jest decyzja i pomysł podjęty w absolutnie złej wierze po to, żeby te dzieci jednak indoktrynować po katolicku - oceniła rozmówczyni Jacka Nizinkiewicza.