To nie Prima Aprilis, rząd w tym momencie jest bardzo poważny - mówił gość Jacka Nizinkiewicza o rejestrowaniu od 1 kwietnia osób w wieku 40 i więcej lat na szczepienia przeciwko COVID-19.
- Idziemy modelem izraelskim, nie patrząc już w tej chwili na konkretne roczniki otwierając punkty szczepień dla wszystkich chętnych, bo wirus depcze nam po piętach, rośnie liczba hospitalizacji. Myślę, że jest to odpowiedź na sytuację epidemiczną, która jest w Polsce - komentował immunolog.
- Jeśli są w tej chwili wolne miejsca na szczepienie na COVID-19 i ktoś się zapisze, to zapewne tę szczepionkę dostanie - dodał dr Grzesiowski.
- Jeśli na miejsca wolne zapiszą się 45-latkowie czy 50-latkowie to oni otrzymają szczepionkę, bo ta szczepionka z magazynu przyjedzie - przekonywał.
- Jest to system, który ma szansę znacznie przyspieszyć program szczepień i musi zostać wprowadzony jeśli mamy mieć 5-6 mln dawek miesięcznie to nie sposób żonglować rocznikami (rejestrującymi się na szczepienia - red.) dzień po dniu - dodał.
A czy realny jest scenariusz, że do końca sierpnia zaszczepieni na COVID-19 zostaną wszyscy, którzy są chętni do zaszczepienia, o czym mówił Mateusz Morawiecki? Dr Grzesiowski wyliczał, że jeśli prawdziwe są dane mówiące o tym, ze chęć do szczepienia na COVID-19 wyraża ok. 60 proc. Polaków, to oznacza to że liczba osób do zaszczepienia, o której mówi premier wynosi ok. 18-20 mln. - To jest realne - podsumował.
Kluczem w tej wypowiedzi jest słowo "chętnych". My nie mówimy o zaszczepieniu wszystkich, tylko o wyszczepieniu chętnych - zaznaczył.
A na jak długo odporność dadzą nam szczepionki? - W mojej ocenie osobistej będą to ok. 2 lata ochrony u osób młodszych. U osób starszych ta ochrona może być krótsza, może skończyć się po 8-10 miesiącach - odpowiedział dr Grzesiowski.
A czy zaszczepione osoby mogą być nosicielami wirusa? Dr Grzesiowski odpowiedział twierdząco, ale dodał, że prawdopodobnie osoby takie zakażają innych znacznie rzadziej niż osoby niezaszczepione lub - być może - nie zakażają w ogóle.
Dr Grzesiowski był też pytany czy niezbędne będzie szczepienie dzieci na COVID-19, po dopuszczeniu szczepionek do podawania ich dzieciom.
- Wirus zmieniając się dostosowuje się do otoczenia. Chiński wariant miał kontakt głównie ze starszymi ludźmi i był przystosowany do ataku na te osoby. W momencie, gdy rozprzestrzenił się, ma dostęp do młodszych populacji, co oznacza, że musiał się dostosować. Szczepienia dzieci są konieczne, ponieważ my musimy ograniczyć krążenie wirusa w całej populacji, nie tylko wśród dorosłych. Przede wszystkim dlatego, że wirus krążąc pośród dzieci będzie nabywał nowych cech zjadliwości - tłumaczył immunolog.
- Im mniej wirusa krąży w populacji, tym szybciej się go pozbędziemy - dodał.