Maciej Berek, szef Komitetu Stałego Rady Ministrów

Nie wiemy, co zrobi PKW, nie mamy żadnych wypowiedzi. Brakuje mi tego tak naprawdę - mówił gość Michała Kolanki, pytany o spodziewaną decyzję w sprawie sprawozdań finansowych komitetów wyborczych z wyborów parlamentarnych. Kontrowersje budzą finanse Prawa i Sprawiedliwości. PiS może stracić nawet 75 proc. z blisko 26-milionowej rocznej subwencji.

Przedstawiciele rządu oczekują odrzucenia sprawozdania tego komitetu i podnoszą zastrzeżenia dot. wydatkowania środków z Funduszu Sprawiedliwości, wykorzystania mienia publicznego, finansowania spotów czy przyjęcia niedozwolonej korzyści majątkowej. - Powszechne odczucie związane z kampanią i okresem przed kampanią wyborczą było takie, że było ponadstandardowe wykorzystywania wcześniejszego, miękkiego promowania kandydatów za pomocą różnych narzędzi. Skala tego była nieporównywalna do jakichkolwiek wcześniejszych wyborów — zaznaczył Maciej Berek.

Myślę, że w części społeczeństwa wybrzmiewa poczucie braku równości szans w tych wyborach. Pytanie, przed którym stoimy, jest takie, czy ta równość szans powinna być chroniona przez Państwową Komisję Wyborczą, w ramach tych uprawnień, które PKW ma, czy też nie. Czy PKW będzie się pochylała tylko, jak do tej pory, nad elementami ściśle formalnymi, które też musi zbadać, jak poprawność wykorzystania rachunku, przepływ środków na tym rachunku, czy też (weźmie pod uwagę - przyp. red.) przepisy, które na potrzeby kolejnych wyborów interpretowała, pokazywała jak je rozumieć - powiedział szef Komitetu Stałego Rady Ministrów. Dodał, że pozwoli to wyrobić sobie opinię o tym, czy własne wyjaśnienia PKW traktuje też jako podstawę do oceny sprawozdań finansowych.

Maciej Berek, pytany o formalne przepływy pieniędzy, odpowiedział cytatem z wyjaśnień, kierowanych przez PKW do komitetów wyborczych. Mówiło o tym, że żadnemu kandydatowi nie wolno czerpać korzyści z prowadzenia agitacji, promującej kandydata przed rozpoczęciem kampanii wyborczej. – To jest w miarę dokładny cytat z wyjaśnienia, które PKW kierowała do komitetów wyborczych. Dziś można postawić pytanie o to, jak rozumieć wytyczne PKW, jeśli one się nie odnoszą do tych sytuacji, które w przestrzeni publicznej nie funkcjonują - rozważał Maciej Berek.

Na zadane wprost pytanie o to, co powinna zrobić Państwowa Komisja Wyborcza, Maciej Berek odrzekł, że tego nie wypada mu mówić, ale strona rządowa, prokuratura, Najwyższa Izba Kontroli – kierowały do PKW szereg pism, pokazujących potencjalne nadużycia. – Istnieje prawny obowiązek składania zawiadomień o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Jeśli urzędnik państwowy zorientuje się, że ktoś popełnił przestępstwo, ma obowiązek powiadomić o tym prokuraturę. Nie ma obowiązku zawiadamiania PKW. PKW, zgodnie z ustawą, jest organem, który prowadzi postępowanie i ma prawo żądać informacji - przypomniał.

Dodał, że jego zdaniem w dyskusji brakowało informacji z PKW. - Trochę się do tego odnosimy, interpretujemy, jak się zachowa PKW na podstawie wypowiedzi jej członków, trochę na podstawie pytań, które skierowała w tej sprawie. Mógłbym lekko gorzko żartobliwie powiedzieć, że PKW zachowuje się w tej sprawie, jakby dostała bardzo dużo różnych pism, w których przebiera — powiedział. Ale — jak przypomniał - „to PKW ma prowadzić to postępowanie”. - To nie my mamy dostarczać na rzecz PKW dowodów, które uważamy za właściwe. To PKW powinno zażądać konkretnych wyjaśnień konkretnych kwestii, jeśli uznaje, że coś jest warte takiego wyjaśnienia — zaznaczył.

Prowadzący

Polityką zajmuje się nie tylko zawodowo, ale ona też go… fascynuje. Ukończył prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim, był współzałożycielem serwisu 300POLITYKA. W wolnych chwilach czyta, zwłaszcza książki science-fiction i ogląda seriale. Lubi zarówno „Star Treka”, jak i „Pozostawionych” czy „Sukcesję”. Dla relaksu grywa w komputerowe gry RPG i biega.